Japonia z poziomu chodnika

06/10/2017

Dokładnie w moje czterdzieste urodziny, przyszła pora na zrealizowanie marzenia, które towarzyszyło mi niemal przez całe życie -  zobaczyć jedną z największych metropolii świata - Tokio.

 Japonia 2017 Rullaman

Droga do Japonii była bardzo długa. Lot z Europy trwał ponad jedenaście godzin. Przygotowanie wyprawy - zabrało o wiele, wiele dłużej. Całe tygodnie. Sporo się nasłuchałem, że poruszanie się po Japonii takim sprzętem inwalidzkim z jakiego ja korzystam - a jest to stupięćdziesięciokilogramowy wózek elektryczny - będzie bardzo trudne. Straszono mnie, że do pociągu z czymś takim nawet  nie wpuszczą. Mój plan zakładał jednak podróż po Japonii tylko publicznymi środkami transportu. Wszystko po to, by zredukować koszty. Uczucia więc miałem mieszane i tym więcej uwagi skupiałem na szukaniu wszelkich informacji na temat dostosowania transportu pod kątem osób niepełnosprawnych.

Rezerwując noclegi przez booking.com i pisząc zapytanie do hotelu, że potrzebuje się pokoju przystosowanego do wózka inwalidzkiego – z reguły nie dostaje się żadnej odpowiedzi. O dziwo, tu aż z dwóch japońskich hoteli dostałem informację. Samo to, że przyszły - było pozytywem. Pokoje hotelowe w Japonii są bardzo ciasne i ich standardy wielkości zupełnie odbiegają od europejskich. I to potwierdziły otrzymane z hoteli e-maile:

 „Nie mamy pokoi dla niepełnosprawnych, wózkiem się nie wjedzie”

Znalezienie dostosowanego pokoju, w ekonomicznej cenie, w Tokio, blisko konkretnych stacji metra - było więc szalenie trudne. Trzeba było ciut dopłacić za pokój o wyższym standardzie, ale który był po prostu przestronniejszy. Małe, ciasne pokoje i kompletnie nie przystosowane do dużych wózków elektrycznych, to w Japonii naprawdę problem. Warto się dopytywać, już na etapie rezerwowania, czy na pewno pokój jest przystosowany i w jakim zakresie. Ponieważ wiele hoteli nie ma żadnej możliwości by przyjąć gości poruszających się na „elektryku”.

Przy poszukiwaniu informacji na temat dostępności Japonii przydatne były bardzo dwie strony: TA i TAi większość wiedzy odnośnie metra czy pociągów pozyskałem z tych miejsc. Jest tam wiele istotnych dla niepełnosprawnych  informacji, w tym również o przystosowaniu atrakcji turystycznych. Poza tym jak zwykle korzystałem z Googlemaps.   

Przede wszystkim jednak, obejrzałem wiele godzin filmików o Japonii. Przygotowanych przez różnych youtuberów. Udało mi się nawet znaleźć Japonkę poruszającą się na wózku i kręcącą podobne filmy jak ja. Sporo z jej materiałów w necie było całkowicie po japońsku, ale nawet z tego - można było dowiedzieć się tego wszystkiego, co było dla mnie niezwykle ważne. Nawiązaliśmy nawet kontakt, chodź do spotkania face to face nie doszło z powodu niepasujących nam terminów. Moja wizyta w Japonii była, jak wiadomo, dość krótka.

Wszystko prawie przygotowane, czas w drogę. Na lotnisku poszło bardzo płynnie. Szybko przesadzono mnie na mój wózek, obsługa sprawna, błyskawicznie wiza wbita paszport  i…  I zostaliśmy sami wśród nic niemówiących nam japońskich napisów oraz kompletnie niezrozumiałych rozmów, które zewsząd docierały do naszych uszu.

O dziwo, z pierwszym pociągiem o futurystycznej nazwie SkyLiner poszło łatwo i po pięćdziesięciu minutach byliśmy w Tokio na stacji Ueno. Tu już było znacznie trudniej. Stacja dość duża. Pojawił się problem, by dostać się na peron metra. Prowadziła do niego sieć korytarzy i tuneli, a po drodze były schody! Wcześniej już tę stację miałem dość dokładnie sprawdzoną w Internecie i wszystko miało być O.K., czyli perony i pociągi przystosowane do potrzeb niepełnosprawnych.

Poprosiłem o pomoc obsługę, ta zaczęła mi tłumaczyć trochę po japońsku, trochę po angielsku. Dostałem nawet mapkę obszernej i wielopoziomowej stacji Ueno. Wszystko się potwierdzało: że moja linia metra ma windę. Ale jak tam dotrzeć, jak są schody w tunelu transferowym? Zajęła nam ta walka pewnie ze dwie godziny. A wystarczyło po prostu wyjść na zewnątrz jednym z wyjść, przejść na drugą stronę ulicy i tam zjechać windą na peron metra. Proste?

Takich sytuacji było wiele podczas tej wyprawy. A żeby je wszystkie dokładnie opisać powstałaby cała książka. Chcę tylko uświadomić, że w Japonii trzeba mieć oczy otwarte, szczególnie jeśli chodzi o windy. Często, jeśli było napisane: że dana stacja jest dostępna - to była. Choćby winda do niej była „ukryta” na przykład w centrum handlowym. Czasem naprawdę trzeba się było naszukać wyjścia lub wejścia z danej stacji. Ale z każdym dniem, szło nam coraz sprawniej. I po niedługim czasie, stacje z których najczęściej korzystaliśmy -nie miały już dla nas tajemnic. A poruszanie się metrem stawało się coraz wygodniejsze i szybsze.

Co bardzo ważne, na wielu stacjach oznaczonych jako dostępne, nie udawało się samemu wjechać do pociągu bez minirampy, która pozwala pokonać szczelinę między peronem a wagonem. Takową oczywiście posiadała obsługa metra. I tak dochodzimy do sedna komfortu podróżowania metrem, czy innymi japońskimi środkami transportu publicznego. Wchodząc do metra odrazu należy się zgłosić do obsługi i powiedzieć do jakiej stacji docelowej chcemy dojechać, nawet jeśli będziemy mieli przesiadki - to należy koniecznie podać ostateczną stację. Dlaczego?

Japończycy to szalenie dokładny i odpowiedzialny naród, pewnie jeszcze nie raz to powtórzę. Obsługa więc prowadzi do pociągu niepełnosprawnego jak za rączkę. A po przybyciu do następnej stacji, już czeka z rampą i dalej prowadzi do kolejnego pociągu (jeśli to tylko przesiadka) lub do odpowiedniego wyjścia z metra. Uprzednio zapytawszy w jakim kierunku chcemy się udać ze stacji. Podobnie sytuacja się przedstawia przy podróżowaniu pociągami, tramwajami czy promami, bo i z takich środków transportu korzystałem. Reasumując obsługa jest po prostu rewelacyjna i bardzo sumiennie wykonuje swoje zadania. Jeden malutki problem czasem się pojawiał, a mianowicie bariera językowa. Zbyt mało osób posługiwało się językiem angielskim.

Znacznie gorzej sprawa przedstawiała się z miejscami, gdzie można coś zjeść. Większość ciekawie i klimatycznie wyglądających obszarów, było niestety niedostępnych. Schody prowadziły w dół lub w górę. Nie oznacza to oczywiście, że nie udało się nic ciekawego znaleźć. Byłem w kilku naprawdę interesujących lokalizacjach. W Tokio najwięcej dostępnych restauracji jest w centrach handlowych oraz w kilkupiętrowych budynkach z windą, gdzie na każdym piętrze jest inny bar. Poza tym restauracje usytuowane przy głównych ulicach są zwykle dostępne.  W przeciwieństwie do tych, w zaułkach.

Z ekonomicznego punktu widzenia i całkiem dostępne, choć czasem ciasne - są mini markety jak na przykład „7eleven”. W tych można kupić naprawdę wiele rzeczy gotowych do zjedzenia. Ba, nawet są mikrofalówki. Można więc sobie coś podgrzać. Szczerze polecam, sam z reguły zaopatrywałem się w takich sklepach i wiele produktów było bardzo smacznych. Porównując to do europejskich „gotowców” czy „czegoś na szybko”, japońskie jedzenie było bardzo estetycznie wykonane. Wizualnie i smakowo również na dobrym poziomie.

Po jedzeniu czas przejść do toalet, niedosłownie oczywiście. Jeśli chodzi o jakość i czystość to Tokio jest zdecydowanym zwycięzca z wszystkich dotychczas odwiedzonych przeze mnie miast w Europie czy USA. Osobiście korzystałem głównie z toalet na stacjach, dworcach i centrach handlowych, których w Tokio są przecież dziesiątki. Za każdym razem w tych miejscach były osobne, przestronne, super wyposażone toalety dla niepełnosprawnych. Standardem były podgrzewane klapy, sedes wyposażony w wiele funkcji (jak mycie, suszenie, a nawet muzyczka). Panel sterowania kibelka robił naprawdę wrażenie. Toalety czyste, z kilkoma umywalkami, płynem do dezynfekcji i nawet miniłóżkiem, żeby się przebrać. Na tle innych dużych miast jak Paryż, Rzym czy Nowy Jork, gdzie toalet przystosowanych trzeba było szukać ze świecą, Tokio wypada nadzwyczajnie. Reasumując kwestie dostępności, nie należy się bać Japonii jako celu podróży dla wózkowicza.

Japończycy to bardzo kulturalny, solidny i zamknięty w sobie naród, tak można by ich określić w kilku słowach. Na ulicach i w metrze bardzo czysto i bezpiecznie. Można zostawić gdzieś torbę czy cokolwiek i być w miarę pewnym, że nikt tego nie ukradnie. Japończycy szanują wszystko co ich otacza, widać to choćby po pieniądzach, które są niczym prosto z drukarni. Banknoty nosi się ładnie poukładane w portfelu, a nie wymięte w kieszeniach. Poproszeni o pomoc zawsze chętnie jej udzielają z ogromnym zaangażowaniem.

Niestety, zauważyłem niechęć miejscowych, do nawiązywania kontaktu wzrokowego. „Zaczepiani” w ten sposób Japończycy nie odwzajemniali uśmiechu. Szanują swoją prywatność i nie wchodzą w interakcje z obcymi na ulicy. Sam osobiście czułem, jakby się mnie „bali”. W Japonii niepełnosprawność jest ciagle w niektórych kręgach uważana jako hańba w rodzinie. Smutne to i przykre. Wiem jednak, że wszystko szybko się zmienia i w połączeniu z rzeczami, których się tam wiele robi dla niepełnosprawnych - niesie to ogromne nadzieje.

Podsumowując, Japonię można zwiedzać na wózku i absolutnie nie ma się czego bać.

 

tekst: Zbigniew Graczyk „Rullaman”, foto: z archiwum autora